piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 8


Rozdział 8

Harry POV

Położyłem koszulkę, spodnie i buty na łóżku. Dziś musiałem wyglądać świetnie. Dla Taylor. Założyłem białą koszulkę polo i spodnie.

-Lou? Wyglądam dobrze? Co myślisz o moim stroju?

-Tak tak Hazza wyglądasz dobrze.- nawet na mnie nie spojrzał! Był zajęty robieniem czegoś na komórce. Podszedłem do niego i wyjąłem mu komórkę z ręki.

-Hej, za co to?

-Dostaniesz swój telefon z powrotem, jeśli pomożesz mi wybrać strój na dzisiaj.-westchnął

-Po prostu załóż coś jakby to był zwykły dzień.

-To nie jest zwykły dzień Lou. Musze wyglądać dobrze dla Taylor i Emmy…

-Hazza? Szybkie pytanie… Jak to jest być ojcem?- musiałem się zastanowić…..nie wiedziałem jak to jest. Byłem pewny, że gdy je zobaczę będę wiedział.

-Ummm…Szczerze to nie wiem. Czuję się jakbym miał większy powód do życia. Coś, co pozwala ci wstać każdego ranka dla kogoś…

-Więc…. To jest nudneeeeeee.

-Zamknij się Lou. Będę wiedział, gdy je zobaczę.

-Słyszałem, że ma twoje oczy, uśmiech i włosy.-uśmiechnąłem się wyobrażając sobie jak wygląda.

-Okay Lou. Ten strój i te buty czy ten strój i tamte buty. Wybieraj.

-Ummmm. Ten drugi.  Wyglądasz uroczyście, ale nie za bardzo.- wspaniale. Ubrałem się i uczesałem.

-Wyglądasz dobrze Harry. Ale będziesz wyglądał lepiej, gdy posprzątasz salon, bo wygląda jak chlew.- Popatrzyłem na telefon. Była 9.36,a chłopcy już wstali. Byłem zaskoczony. Zawsze wstawali koło drugiej lub trzeciej, gdy nie mieli nic do roboty. Szczególnie Niall. Cała piątka starała się posprzątać nasz apartament. Nigdzie nie wychodzili, gdy Taylor tu przyjdzie. Po całym zamieszaniu i lataniu chłopaki i ja skończyliśmy to, co mieliśmy zrobić. Siedliśmy w salonie. Było cicho. Sprawdziłem godzinę i była 9.58.

-Za chwilę powinna tu być.

Rashon POV

Taylor była na mnie zła. Może, dlatego, że ta mała dziwka Emma coś jej powiedziała.  Kurwa! Podeszłem do Emmy, która bawiła się zabawkami, a ta na mnie popatrzyła. Powoli cofnęła się do tyłu i dostrzegłem strach w jej oczach.

-Shhh Emma. Nigdy cię nie skrzywdzę, a teraz powiedz, co powiedziałaś mamusi.- nie odpowiedziała, więc zacząłem się denerwować.

-EMMA KEITH STYLES! ODPOWIEDZ MI!

-Ni..Nic nie powiedziałam. Przysięgam.- podniosłem ją, a ona się spięła. Założyłem jej włosy za ucho i wyszeptałem jej coś w nie.

-Chodźmy do łóżka i zróbmy coś., a jeśli powiesz mamie, co zrobiliśmy ZNIENAWIDZI CIĘ i zostawi na zawszę. Nigdy już jej nie zobaczysz. Zrozumiałaś?- kiwnęła głową

-Ploszee nie lub mi krzywdy..Pseplaszam

-Już za późno na przeprosiny skarbie.


Taylor POV


Siedziałam w samochodzie przed hotelem Harrego. Nie miałam siły by wejść do tego hotelu. Tego było za dużo. Nie wiedziałam, o czym myślałam zgadzając się na to spotkanie. CIĄGLE NIE JESTEM GOTOWA!!  Położyłam głowę na kierownicy i zaczęłam myśleć. Czy powinnam iść i zobaczyć Harrego? Twarzą w twarz? Czy po prostu powinnam odjechać i zapomnieć o Harrym. Louisie. O chłopcach. Umysł kazał mi odjechać i nie patrzeć w tył, za to serce kazało iść i rozstrzygnąć to raz na zawsze. Zdecydowałam się posłuchać serca.  Wyszłam z samochodu i skierowałam się w stronę głównego wejścia hotelu, przed którym stało wiele paparazzi. Zgaduje, że na chłopców. Podeszłam do recepcji i ujrzałam młodą kobietę siedzącą za komputerem. Odchrząknęłam by zwrócić jej uwagę.

-Witamy w Marriott. Jak mogłabym pomóc?

-Nie jestem tu by wynająć pokój. Przyszłam by się z kimś zobaczyć.

-Jeśli mogę zapytać to, z kim?

-Harry Styles.- zaczęła pisać coś na komputerze.

-A twoje nazwisko to…?

-Taylor Keith.

-Oh tak. Pan Styles czeka na panią. Pokój numer 232.- pożegnałyśmy się i wyszłam z pomieszczenia. Moje serce zaczęło bić super szybko. Za mniej niż 5 minut zobaczę swojego byłego, którego nie widziałam od 3 lat. Muzyka w windzie wcale nie pomagała. Po chwili winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Chodziłam po korytarzu i szukałam pokoju 232.

-224, 226, 228, 230, 232…No to lecimy…- wzięłam głęboki oddech i zapukałam w drzwi 3 razy. Poczekałam. Popatrzyłam się na swój strój i wyglądał…dobrze, ale byłam strasznie zdenerwowana, pociły mi się dłonie, a serce biło nienaturalnie szybko. Usłyszałam jak ktoś odblokowuje zamek, a po chwili drzwi były już otworzone.  Stałam twarzą w twarz z zielonookim pięknym chłopcem. Nie mogłam wierzyć swoim oczom.  To było nieprawdopodobne. Było cicho. Nawzajem podziwialiśmy się. Wtedy powiedział..

-Wejdź.- cholera zapomniałam o jego wspaniałym brytyjskim akcencie. Przyszedł czas bym sobie coś z nim wyjaśniła….


I co sądzicie? Podoba się? Jak ten Rashon tak może. Wkur..wia mnie. Tylko jaja obciąć. Komentujcie i piszcie, co sądzicie.

2 komentarze: