Opuściłam telefon, gdy usłyszałam jego imię. Nie wiedziałam, co zrobić lub choćby jak
powinnam zareagować. Słyszałam jak powtarzał moje imię z telefonu wciąż
leżącego na podłodze. Podniosłam komórkę
i przystawiłam do ucha. Nie
kontrolowałam mojego ciała.
Harry-Halo? Taylor?
Jesteś tam? Taylor?
Ja-T-t-t-tak. Jestem.
Czego chcesz?
Harry-Chcę zobaczyć
ciebie…..I Emmę…- jak dowiedział się
o Emmię? Pieprzony LOUIS!!!
Ja- Po tym, co nam
zrobiłeś?! Nie wydaje mi się…
Harry- Proszę daj mi
wszystko wytłumaczyć. Trudno to zrobić
przez telefon, więc chciałbym się z tobą spotkać. Z Emmą także.
Ja- Nie wiem czy to
dobry pomysł. Nie wiem nawet, dlaczego ciągle z tobą rozmawiam.-chciałam zakończyć naszą rozmowę, gdy znów
usłyszałam swoje imię. UGHHH!!-Co
znowu?!!
Harry- Proszę Tay.
Potrzebuję zobaczyć ciebie i Emmę. Wytłumaczę wszystko, gdy się spotkamy. Proszę..
Ja- Dobrze. Gdzie i
kiedy?
Harry- W tym tygodniu
w czwartek. 23346 Richardson. To hotel,
w którym mieszkamy z chłopakami…Bądź tam o 1 w południe…- napisałam adres na kawałku papieru.
Ja- Nie mogę,
pracuję..
Harry- Więc może koło
10 jutro rano?
Ja- Okay!
Ja- Okay!
Harry-Dziękuję
Taylor. Nie mogę doczekać się by zobaczyć was obie.
Ja-Cokolwiek..
Byłam pewna, że nie zabiorę ze sobą Emmy. To, że był jej
biologicznym ojcem nie znaczy, że będę go tak traktować. Zaczęłam iść w
kierunku salonu, gdy zastygłam, myśląc o tym, co zrobiłam.
Szłam na spotkanie ze swoim ex.
Moją pierwszą miłością, i ojcem Emmy.
Z mężczyzną, z którym wyobrażałam sobie mój ślub.
Harrym. Harrym Stylsem.
Harry POV
Ciągle czuję się jakbym śnił. Dowiedziałem się…. Z Taylor
wszystko ok, i ma córkę Emmę Styles! Wciąż nie mogę uwierzyć, że rozmawiałem z
Taylor. Z moją pierwszą mił….
-Hazza! Ktoś przyszedł cię zobaczyć!- to nie mogła być
Taylor. Dopiero skończyłem z nią rozmawiać. Zszedłem na dół i zobaczyłem Morgan
przytulającą chłopaków. Moja twarz się
rozjaśniła. Podszedłem do niej, przytuliłem i pocałowałem w policzek.
-Cześć skarbie.. Co tu robisz?
-Ohh wiesz przyszłam zobaczyć się z moim ulubionym
chłopakiem..- awww
-Paparazzi są szaleni. Przysięgam nie mogę nigdzie pójść bez
nich śledzących mnie.-zacząłem się śmiać.
-Co jest takiego śmiesznego?
-Witaj w naszym świecie. Głowę trzymaj nisko i nie rozmawiaj
głośno..- poszedłem do kuchni by przynieść trochę Gatoraid. Morgan poszła za
mną. Gdy zamykałem lodówkę zostałem popchnięty przez nią na stół. Pocałowała
mnie. Mocno. To było fajne, ale zazwyczaj ja to robiłem. Przerwała pocałunek.
-Tęskniłam za tobą. Bardzo.
-Widzę.- stanęła na palcach i wyszeptała mi do ucha..
-Co myślisz o tym byśmy gdzieś poszli i zrobili to, co
obydwoje lubimy?- zaczęła zaplatać moje włosy wokół swego palca. Nigdy tego nie
robiliśmy. Zazwyczaj chciałbym, ale nie czułem się z nią dobrze. Zdjąłem jej
ręce z moich włosów i wyszeptałem jej do ucha..
-Co myślisz by pójść do salonu i dołączyć do chłopaków.
Oglądają SpongeBob’a.- kochałem SpongeBob’a. Miałem nawet kolekcje DVD. Można powiedzieć,
że zachowywałem się jak dziecko..
-Ale ja chce robić coś innego.-jęknęła. Nie nawiedziłem
jęczących dziewczyn. Były takie …Irytujące.
-Ale ja chce obejrzeć SpongeBob’a. Możemy zrobić coś innego
innym razem.
Pociągnąłem ją do salonu gdzie chłopcy byli skupieni na
kreskówce. Było cicho. Zawsze mogłem skupić się na SponeBobie, ale dziś nie
mogłem z jakiegoś powodu. Moje myśli ciągle krążyły wokół Taylor i Emmy. Co
robiły? Co jeśli Taylor ma chłopaka? Czy powiedziała kiedyś o mnie Emmie?
Taylor POV
-Czy chciałby pan jeszcze herbatki panie misiu?- zapytałam
wypchanego misia siedzącego naprzeciwko mnie.
-Myślę, że powiedział tak. Czy mogłabyś nalać księżniczko
Taylor?
-Tak mogłabym.- sięgnęłam po dzbanuszek ze środka stołu i
nalałam panu Misiowi trochę herbatki. Musiałam grać dla Emy. Nie mogłam pokazać
jej, że jestem smutna lub chciałam zalać się łzami. Nie mogłam pozwolić jej
widzieć mnie załamaną. Nie mogłam się
załamać… Dla niej.
-Mama?-spojrzałam na nią.
-Tak?
-Mój brzuszek jest głodny.-zaśmiałam się. Wyglądała
dokładnie jak jej tata. Brązowe loki…
-Okay M. Chodźmy do kuchni.- podniosłam ją i zaniosłam do
kuchni. Posadziłam ją na jej krześle. Nikt oprócz niej nie mógł na nim
siedzieć.
-Co byś chciała?
-A, co mamy?
-Mamy Lucky Charms. Chciałabyś?- pokiwała głową. Zrobiłam i
podałam jej musli. Ostatnie, które mieliśmy. Siadłam naprzeciwko niej i
przypomniałam sobie, że muszę zadzwonić do Rashona by zaopiekował się jutro
Emmą. Więc zadzwoniłam do niego, a on się zgodził. Powiedziałam mu także, że
spotykam się z Harrym. Nie był zachwycony, ale zrozumiał, dlaczego to robię.
Wróciłam do kuchni i zobaczyłam, że Emma już prawie skończyła jeść.
-Emma?
-Tak mamusiu?
-Rashon znowu się jutro tobą zajmie.- przysięgam, że
zobaczyła strach w jej oczach.
-Dobrze mamusiu.-wymusiła uśmiech i wróciła do jedzenia
Lucky Charms.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz