sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 5

Louis POV

 
Wbiegłem do hotelu ponieważ papparazzi było wszędzie. Dobrze, że przynajmniej była tu ochrona. Otworzyłem drzwi od naszego pokoju by zobaczyć tańczącego Harrego, Zayna poprawiającego włosy, Nialla jedzącego pizzę, a Liam? On tylko siedział oglądając tv. Znając mnie... musiałem rozpocząć imprezę. Pobiegłem i wskoczyłem Harremu na plecy. Zaczeliśmy walczyć, a Liaammmmmmmm..... Daddy Direction jak zwykle powstrzymał nas.



Uhg...

Poszliśmy do kuchni gdzie Niall jadł kolejny kawałek pizzy. Postanowiłem trochę go rozzłościć.


-Hey Niall.
 
-Co? Nie widzisz, że jem pizzę?

-Mogę kawałek?

-Nie.

-Proszę.

-Nie.

-Proszę z wisienką na górze.



-Nie.

-Dobrze. Zrobimy to po twojemu.- wyszedłem z kuchni by za chwilę wbiec do niej sprintem zabierając kawałek. Niall zaczął mnie ścigać.

-Oddawaj Lou.

-Nie. Zjadłeś już z 800 kawałków.

-Więc daj mi ten 801....

Ten bieg zaczął mnie męczyć więc zatrzymałem się i powiedziałem..

-Wiesz co Niall? Weź go. Byłeś dobrym chłopcem.- trzymałem pizzę przed sobą, ale kiedy on chciał mi ją zabrać polizałem ją.

-Masz Niall.- jego twarz stawała się czerwona co oznaczało, że był zły.

-Dlaczego po prostu nie mogłeś oddać mi mojej pizzy bez twojej śliny na niej?

-Bierz co masz i nie bądź smutny.- położyłem pizzę na stoliku do kawy. Zasiadłem na kanapie. Zobaczyłem Harrego bardzo skupionego nad jego telefonem.

-Co robisz Hazza?

-Patrzę na twoje wiadomości.- dopiero po pięciu minutach szczaiłem się co powiedział. Zabrałem go od niego i spojrzałem co oglądał. Moje wiadomości z Taylor.

-Co to za Taylor?- nie mogłem okłamać mojego Hazzy. On musiał wiedzieć....

-Taylor. Taylor Keith.

 

Taylor POV

Patrzyłam na Emmę gdy ta leżąc na moich kolanach oglądała SpongeBoba. Mniej się ruszała i mówiła niz zazwyczaj.

-Kochanie co się dzieje?

-Nic mamusiu.

-Wiem gdy coś jest nie tak, a ty wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim prawda? Nie będę się złościć.

-Nic się nie stało mamusiu.- nie uwierzyłam. Coś się musiało stać.

-Zaraz wracam. Zostań tutaj.- poszłam do kuchni i wykręciłam numer Rashona.


Rashon- Halo?

Ja-Rashon?

Rashon-Tak?

Ja-Czy coś się dzisiaj stało Emmię?

Rashon- ...Nie. Była jak zawsze grzeczna. Coś się stało?

Ja- Nie... tylko jakiś dziwnie się zachowuje wiesz?

Rashon-Wiem, ale była grzeczna dla mnie.

Ja- Dobra, do zobaczenia później.
Wróciłam do salonu, by zobaczyć , że Emma śpi. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do naszego łóżka. Gdy chciałam pójść się odświerzyć usłyszałam, że Emma coś mówi.

-Mama?- odwróciłam się do niej

-Tak skarbie?

-Proszę nie zostawiaj mnie.- podeszłam do łóżka i przytuliłam

-Skarbie. Mama nigdy cię nie zostawi.

-Nigdy?

-Nigdy.

-Obiecujesz?

-Obiecuję.- przytulałam ją póki nie usnęła, i tym sposobem zasnęłam również ja.

 

----------------------------------

Obudziłam się gdy poczułam jej rękę na swojej twarzy. Dobrze, że nadal spała. Wstałam i poszłam do kuchnie. Popatrzyłam się na plan zmian w pracy. Yay! Dziś nie pracuję ! Podniosłam telefon i zadzwoniłam do Rashona by powiedzieć mu, że nie musi dziś przychodzić. Spojrzałam na Emmę która właśnie wychodziła z łóżka.

-Hej aniołku.- podniosłam i przytuliłam ją. Słowa nie mogą wyrazić ile dla mnie znaczył ten mały pakunek radości.

-Wiesz co Emma?

-Co?

-Dzisiaj będzie tylko twój i mój dzień. Bez Rashona. Nie idę do pracy.- jej twarz rozjaśniała. Nie widziałam tego uśmiechu od wczoraj.

-Yay! Dzień mamy i Emmy. Co najpierw zrobimy?

-Więc...mamy trochę lo....- mój telefon zaczął dzwonić. Posadziłam Emmę na krzesłku i powiedziałam by chwilę pobawiła się zabawkami. Popatrzyłam na wyświetlacz by zobaczyć, że dzwoni Lou. Dlaczego? Odebrałam.


Ja-Halo?

Lou-Dodzwoniłem się do Taylor?
Ja- Tak. Kto pyta?-Znałam ten głos, i to napewno nie był Louis
Lou-Harry. Harry Styles.





***********
Strasznie przepraszam . Obiecałam rozdział wczoraj ale byłam tak zmęczona przez moją mamę której umyśliła się praca w ogródku, że nie zdążyła skończyć tłumaczenia. Mam nadzieję że rozdział się spodoba. :)





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz