Louis POV
Wbiegłem do hotelu ponieważ papparazzi było wszędzie. Dobrze, że przynajmniej była tu ochrona. Otworzyłem drzwi od naszego pokoju by zobaczyć tańczącego Harrego, Zayna poprawiającego włosy, Nialla jedzącego pizzę, a Liam? On tylko siedział oglądając tv. Znając mnie... musiałem rozpocząć imprezę. Pobiegłem i wskoczyłem Harremu na plecy. Zaczeliśmy walczyć, a Liaammmmmmmm..... Daddy Direction jak zwykle powstrzymał nas.
Uhg...
Poszliśmy do kuchni gdzie Niall jadł kolejny kawałek pizzy. Postanowiłem trochę go rozzłościć.
-Hey Niall.
-Co? Nie widzisz, że jem pizzę?
-Mogę kawałek?
-Nie.
-Proszę.
-Nie.
-Proszę z wisienką na górze.
-Nie.
-Dobrze. Zrobimy to po twojemu.- wyszedłem z kuchni by za chwilę wbiec do niej sprintem zabierając kawałek. Niall zaczął mnie ścigać.
-Oddawaj Lou.
-Nie. Zjadłeś już z 800 kawałków.
-Więc daj mi ten 801....
Ten bieg zaczął mnie męczyć więc zatrzymałem się i powiedziałem..
-Wiesz co Niall? Weź go. Byłeś dobrym chłopcem.- trzymałem pizzę przed sobą, ale kiedy on chciał mi ją zabrać polizałem ją.
-Masz Niall.- jego twarz stawała się czerwona co oznaczało, że był zły.
-Dlaczego po prostu nie mogłeś oddać mi mojej pizzy bez twojej śliny na niej?
-Bierz co masz i nie bądź smutny.- położyłem pizzę na stoliku do kawy. Zasiadłem na kanapie. Zobaczyłem Harrego bardzo skupionego nad jego telefonem.
-Co robisz Hazza?
-Patrzę na twoje wiadomości.- dopiero po pięciu minutach szczaiłem się co powiedział. Zabrałem go od niego i spojrzałem co oglądał. Moje wiadomości z Taylor.
-Co to za Taylor?- nie mogłem okłamać mojego Hazzy. On musiał wiedzieć....
-Taylor. Taylor Keith.
Taylor POV
Patrzyłam na Emmę gdy ta leżąc na moich kolanach oglądała SpongeBoba. Mniej się ruszała i mówiła niz zazwyczaj.
-Kochanie co się dzieje?
-Nic mamusiu.
-Wiem gdy coś jest nie tak, a ty wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim prawda? Nie będę się złościć.
-Nic się nie stało mamusiu.- nie uwierzyłam. Coś się musiało stać.
-Zaraz wracam. Zostań tutaj.- poszłam do kuchni i wykręciłam numer Rashona.
Rashon- Halo?
Ja-Rashon?
Rashon-Tak?
Ja-Czy coś się dzisiaj stało Emmię?
Rashon- ...Nie. Była jak zawsze grzeczna. Coś się stało?
Ja- Nie... tylko jakiś dziwnie się zachowuje wiesz?
Rashon-Wiem, ale była grzeczna dla mnie.
Ja- Dobra, do zobaczenia później.
Wróciłam do salonu, by zobaczyć , że Emma śpi. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do naszego łóżka. Gdy chciałam pójść się odświerzyć usłyszałam, że Emma coś mówi.
-Mama?- odwróciłam się do niej
-Tak skarbie?
-Proszę nie zostawiaj mnie.- podeszłam do łóżka i przytuliłam
-Skarbie. Mama nigdy cię nie zostawi.
-Nigdy?
-Nigdy.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.- przytulałam ją póki nie usnęła, i tym sposobem zasnęłam również ja.
----------------------------------
Obudziłam się gdy poczułam jej rękę na swojej twarzy. Dobrze, że nadal spała. Wstałam i poszłam do kuchnie. Popatrzyłam się na plan zmian w pracy. Yay! Dziś nie pracuję ! Podniosłam telefon i zadzwoniłam do Rashona by powiedzieć mu, że nie musi dziś przychodzić. Spojrzałam na Emmę która właśnie wychodziła z łóżka.
-Hej aniołku.- podniosłam i przytuliłam ją. Słowa nie mogą wyrazić ile dla mnie znaczył ten mały pakunek radości.
-Wiesz co Emma?
-Co?
-Dzisiaj będzie tylko twój i mój dzień. Bez Rashona. Nie idę do pracy.- jej twarz rozjaśniała. Nie widziałam tego uśmiechu od wczoraj.
-Yay! Dzień mamy i Emmy. Co najpierw zrobimy?
-Więc...mamy trochę lo....- mój telefon zaczął dzwonić. Posadziłam Emmę na krzesłku i powiedziałam by chwilę pobawiła się zabawkami. Popatrzyłam na wyświetlacz by zobaczyć, że dzwoni Lou. Dlaczego? Odebrałam.
Ja-Halo?
Lou-Dodzwoniłem się do Taylor?
Ja- Tak. Kto pyta?-Znałam ten głos, i to napewno nie był Louis
Lou-Harry. Harry Styles.
***********
Strasznie przepraszam . Obiecałam rozdział wczoraj ale byłam tak zmęczona przez moją mamę której umyśliła się praca w ogródku, że nie zdążyła skończyć tłumaczenia. Mam nadzieję że rozdział się spodoba. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz