czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 4

                                                                     Rashon POV


Popatrzyłem się w dół na Emme spokojnie śpiącą na łóżku. Wyglądała tak prześlicznie. Tak jak jej matka. Wspiąłem się na łóżko i pogłaskałem jej mały policzek. Pocałowałem ją w czółko, potem w policzek i usta.

-Mama?

-Nie kochanie. Tu Rashon, mamusia jest w pracy.- skineła główką i znowu zaczęła odpływać do krainy Morfeusza. Znowu zacząłem ją całować.

-Nie Rashon.- jej małe, słabe rączki starały się odepchnąć moją twarz. Lecz to nie działało. Zacząłem delikatnie ją pocierać, starając się ją uspokoić.

-Shhhhh Emma, wszystko jest w porządku. Musisz być tylko dobrą dziewczynką dla Rashona okay?- nic nie zrobiła ciągle leżąc w jednym miejscu. Zacząłem ściągać jej spodenki. Nie walczyła ze mną, myśląc pewnie, że chce po prostu zmienić jej pieluszkę. Później zdjąłem pieluchę. Klęknąłem gdy Emma powiedziała...

- Jest zimno Rash. Jest mi zimno.

-Zaraz się rozgrzejesz kochanie.- zaczęła się wiercić.

-Odsuń się! Krzywdzisz mnie !- była taka niewinna i bezbronna. Byłem od niej silniejszy. Nie mogła mnie odepchnąć nawet na cal. Stałem się troszkę bardziej agresywny w stosunku do niej. Za dużo się ruszała.

-Siadaj !

-Nie! Krzywdzisz mnie! Powiem mamie.- przestałem robić to co robiłem i podniosłem swoją głowę.

-Powiedz mamie cokolwiek. Nie zobaczysz jej już nigdy więcej. Zrozumiałaś?- skinęła głową nie patrząc na mnie. Dobrze. Znowu zaczęła się wiercić. Wtedu uderzyłem ją w twarz. Złapała się za policzek, jej warga zaczęła drgać.

-Uderzyłeś mnie! Uderzyłeś!- zeskoczyła z łóżka i zaczęła biec. Ganiałem ją po całym domu.



Niech to! Ta mała jest szybka...

Nie zauważyła mnie i wtedy zdołałem ją złapać. Spojrzałem na jej policzek. Był czerwony i obrzęknięty. Taylor nie może tego zobaczyć. Zaniosłem Emmę do łazienki i położyłem jej zimny kompres zanim obrzęk by się pogorszył.

-Emma nie możesz powiedzieć mamie. Jeśli to zrobisz ona umrze. Czy chcesz tego?- potrząsneła swoją głową na ,,nie".

-Jeśli powiesz mamie ona zniknie na zawsze. Nie zobaczysz jej już nigdy więcej. Rozumiesz?- znów pokiwała głową. Nie odzywała się do mnie od momentu kiedy ją uderzyłem. Po godzinie kiedy zdjąłem jej kompres jej policzek wyglądał już owiele lepiej.

                                                                             Taylor POV

Razem z Lou staliśmy w miejscu nie mmogąc uwierzyć to co widzimy. Lecz wiedziałam, że nie mogę zbytnio angażować się w rozmowę z nim. Gdybym to zrobiła, zrobiłabym to także z Harrym.

-Co chciałby pan zamówić?- popatrzył się w menu które trzymał w ręce. Cholera nieźle teraz wygląda.

-Wezmę karmelowe carpaccio z dodatkowym karmelem w środku i na wierzchu.- zapisałam zamówienie w notatniku i podałam mu cenę.

-To będzie razem $5.32.- dał mi dychę. Kiedy chciałam wydać mu resztę powiedział bym zatrzymała pieniądze jako napiwek. Lou poszedł siąść. Uszczypnęłam się parę razy by być pewną, że to nie sen. To nie był sen. Carpaccio Lou było gotowe więc zaniosłam mu je. Wracałam już do kasy gdy ten złapał mnie za nadgarstek.

-Siądź.

-Muszę wracać do pra...

-Siądź.- zrobiłam tak jak kazał. Bawiłam się palcami czekając na moment gdy ten się odezwie. Było mi strasznie niezręcznie dopóki Lou nie zaczął mówić.

-Gdzieś ty była? Wszyscy się o ciebie martwili!- czekaj...Co?

-Co masz na myśli mówiąc, że gdzieś uciekłam? Zawsze tu byłam. Zapytaj się swojego najlepszego przyjaciela Harrego gdzie on był.- wyglądał na zmieszanego. Zgaduje, że Harry nie powiedział mu o tym dniu trzy lata temu.

-Co masz na myśli TT?- popatrzyłam się w jego oczy i już wiedziałam, że nie mogę dalej tego ukrywać. Ktoś musiał wiedzieć.

-3 lata temu w dzień kiedy dowiedzieliście się, że przeprowadzacie się do LA okazało się, że jestem w ciąży. Powiedziałam to Harremu, a on stwierdził, że nie jest gotowy, a praca jest zbyt ważna by ryzykować ją dzieckiem.- Lou wyglądał na wściekłego. Rozumiałam dlaczego.

-OKŁAMAŁ MNIE! POWIEDZIAŁ, ŻE OPUŚCIŁAŚ GO BO NIE CHCIAŁAŚ PRZEPROWADZAĆ SIĘ DO LA I BAWIĆ SIĘ W TĄ CAŁĄ SŁAWĘ! Czekaj....byłaś w ciąży...?

-Tak Lou. Byłam w ciąży.

-Nie gadaj, że dokonałaś aborcji ?!

-Nigdy bym tego nie zrobiła! Teraz jest w domu z moim kolegą.- uśmiechnął się szatańsko.

-KTOŚ MA CHŁOPAKA! KTOŚ MA CHŁOPAKA! - zaczął krzyczeć. Szarpnęła go w dół by siadł i się zamknął.

-Lou on nie jest moim chłopakiem. To tylko kolega. Nic więcej.

-Nieważnie. Musimy spotkać Harrego ze swoj....

-Córką. Emmą Styles. I nie ! On jej nie spotka. To, że jest jej biologicznym ojcem nic nie znaczy. Jakoś nie przypominam sobie by coś nam zrobił przez te lata. Nic dla nas nie zrobił. Dla swojej rodziny.

-Ale to wciąż jego córka. Zasługuje na to by wiedzieć, że z tobą i Emmą jest wszystko w porządku. Pozwolisz mi mu powiedzieć?

-Wiesz co? Musze wracać do pracy.- zaczęłam odchodzić gdy ten znowu chwycił mój nadgarstek.

-Dobrze. Nie powiem mu. Masz moje słowo.- usiadam i zaczeliśmy gadać przez prawię godzinę. O jego karierze, fanach,o Emmie, o mnie,... o wszystkim.

-Więc Tay? Kiedy będe mógł poznać to małą panią Emmę?

-Nie za bardzo wiem. Nie dopóki sytuacja nie jest pod kont....- miałam połączenie od Rashona.


J:Hallo?

R:Skarbie zaraz muszę iść.Czy możesz wrócić do domu?

J:Tak. Będe tam za pare minut. Do zobaczenia.
-Kto to był?

-Osoba która zajmuje się Emmą. Muszę iść. Do zobaczenia.- wstałam i poszłam do szefa by powiedzie, że moja zmiana już się zkończyła. Gdy wychodziłam ze Starbucksa zobaczyłam biegnącego za mną Louisa.

-Daj mi swój numer. Musimy się spotkać. Ja, ty i Emma. Umieram, chcąc ją poznać.- zapisałam mu mój numer i skierowałam się do domu. Otworzyłam drzwi by zobaczyć Emmę i Rashona przytulonych do siebię, oglądających SpongeBob'a.

-O hej Taylor. Nie zauważyłem kiedy weszłaś. Chcesz dołączyć?- siadłam koło nich i pocałowałam Emmę.

-Hej Emma. Jak twój dzień z Rashonem?

-Dobrze.- powiedziała i odwróciła się do tv.

-Tęskniłaś za mamą?

-Tak.- dlaczego była dla mnie taka oschła? Zazwyczaj była podekscytowana gdy wracałam z pracy. Sięgnęłam po telefon by zobaczyć wiadomość od Lou. Roześmiałam się. Lou zawsze sprawiała, że się śmiałam.

-Nakarmiłeś ją? Przebrałeś? Zrobiłeś wszystko o czym powiedziałam?

-Tak skarbie. Zrobiłem wszystko o co pytasz. Teraz muszę iść. Do zobaczenia.- pocałował mnie w policzek i poszedł do drzwi. Nie czułam się dobrze gdy mnie całował lub dotykał. Widziałam w nim tylko przyjaciela. Nikogo więcej.....

-Pa Emma.

-Pa- nawet na niego nie popatrzyła kiedy to mówiła. Dobra co się dzieje z moją córką?! Wiem kiedy wszystko jest w porządku, a teraz musiało się coś stać.





****************************************************************************

Nowy rozdział pojawi  się jutro. Mam nadziej, że się podoba. Komentujcie co sądzicie i co powinnam poprawić   :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz