poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Beast- rodział 1

-Makayla-krzyknął mój ojciec- przynieś mi kolejne piwo dziwko!!

To był już jedenasty raz kiedy kazał mi przynieść sobie piwo, ale tym razem nie zamierzałam tego zrobić. Wiedziałam, że mnie za to uderzy, więc zamknęłam kluczem drzwi mojego pokoju. Słyszałam jego głośne kroki na schodach i wtedy rozbrzmiały uderzenia w drewniane drzwi.

- Wyjdź i rób co karzę!!- wiedziałam, że jest zły, ale jeśli bym wyszła pobiłby mnie na śmierć, więc chwyciłam swoją torbę i spakowałam parę ubrań i kosmetyczkę. Gdy to robiłam ciągle słyszałam jak coraz mocniej uderzał o drzwi więc podsunęłam pod nie szafkę. Założyłam parę ciemnych jeansów i szary sweter bo na dworze było dosyć zimno. Najszybciej jak mogłam związałam swoje ciemne, kręcone włosy i założyłam buty. Chwyciłam torbę i telefon i wyszłam przez okno. Na szczęście mój pokój jest na parterze więc nie musiałam skakać. Poczułam jak chłodne powietrze uderza o moją twarz, i zauważyłam jak ciemno jest na dworze. Zaczęłam biec w dół ulicy i skręciłam na najbliższym zakręcie. Zdziwiłam się ilością alejek w tym mieście. Natychmiast zatrzymałam się gdy usłyszałam krzyk. Odwróciłam się powoli i jak zwykle zachowałam się głupio, bo podążyłam za tym odgłosem. Po paru zakrętach ujrzałam skąd pochodzi krzyk. Momentalnie skostniałam. Ujrzałam chłopaka z kręconymi włosami, koło szczupłej dziewczyny. Krzywiła się z bólu gdy ten trzymał swoją głowę obok jej szyi.

Gapiłam się na górującego nad nią chłopaka i wiedziałam, że ten koleś jest niebezpieczny. Powinnam uciekać, a nie ciągle się w niego wpatrywać. Ale coś w środku kazało mi zostać. Coś co mówiło, że gdy teraz ucieknę będzie to największy błąd w moim życiu. Musiał poczuć, że się w niego wpatruję bo sekundę później jego głowa odwróciła się w moją stronę i na mnie spojrzał. Jego oczy były ciemne i pełne złości. Zrobił krok w moją stronę i opuścił ciało dziewczyny. Zabił ją?! Zaczęłam powoli się wycofywać dysząc. Gdy to zrobiłam przekręcił głowę w lewo i na mnie spojrzał. Następną rzeczą którą usłyszałam był głośny brzdęk i już go nie było. Gdzie on jest?! Zresztą co mnie to obchodzi ,powinnam uciekać póki no tu nie wróci i mnie zabiję. Odwróciłam się i na coś wpadłam.

-oh, bardzo prze….-zaczęłam mówić puki nie zrozumiałam, że to on. Moje usta rozchyliły się i mogłam przysiąc, że o mało co się nie rozpłakałam. Uśmiechną się do mnie i powiedział.

-oh…nic się nie stało.- jego głos spowodował, że po całym moim ciele przeszły ciarki.

-uh..muszę iść.-odwróciłam się, lecz zanim zrobiłam choć jeden krok poczułam jego rękę na nadgarstku.

-NIE. Nie możesz nigdzie pójść….widziałaś jak ją zabijałem, a ja nie mogę mieć żadnych światków.- podniósł głos który mnie przestraszył. Wyrwałam rękę z jego uchwytu i zaczęłam biec póki nie poślizgnęłam się na mokrym betonie. A potem była już tylko ciemność.

2 komentarze: