poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Beast- rodział 1

-Makayla-krzyknął mój ojciec- przynieś mi kolejne piwo dziwko!!

To był już jedenasty raz kiedy kazał mi przynieść sobie piwo, ale tym razem nie zamierzałam tego zrobić. Wiedziałam, że mnie za to uderzy, więc zamknęłam kluczem drzwi mojego pokoju. Słyszałam jego głośne kroki na schodach i wtedy rozbrzmiały uderzenia w drewniane drzwi.

- Wyjdź i rób co karzę!!- wiedziałam, że jest zły, ale jeśli bym wyszła pobiłby mnie na śmierć, więc chwyciłam swoją torbę i spakowałam parę ubrań i kosmetyczkę. Gdy to robiłam ciągle słyszałam jak coraz mocniej uderzał o drzwi więc podsunęłam pod nie szafkę. Założyłam parę ciemnych jeansów i szary sweter bo na dworze było dosyć zimno. Najszybciej jak mogłam związałam swoje ciemne, kręcone włosy i założyłam buty. Chwyciłam torbę i telefon i wyszłam przez okno. Na szczęście mój pokój jest na parterze więc nie musiałam skakać. Poczułam jak chłodne powietrze uderza o moją twarz, i zauważyłam jak ciemno jest na dworze. Zaczęłam biec w dół ulicy i skręciłam na najbliższym zakręcie. Zdziwiłam się ilością alejek w tym mieście. Natychmiast zatrzymałam się gdy usłyszałam krzyk. Odwróciłam się powoli i jak zwykle zachowałam się głupio, bo podążyłam za tym odgłosem. Po paru zakrętach ujrzałam skąd pochodzi krzyk. Momentalnie skostniałam. Ujrzałam chłopaka z kręconymi włosami, koło szczupłej dziewczyny. Krzywiła się z bólu gdy ten trzymał swoją głowę obok jej szyi.

Gapiłam się na górującego nad nią chłopaka i wiedziałam, że ten koleś jest niebezpieczny. Powinnam uciekać, a nie ciągle się w niego wpatrywać. Ale coś w środku kazało mi zostać. Coś co mówiło, że gdy teraz ucieknę będzie to największy błąd w moim życiu. Musiał poczuć, że się w niego wpatruję bo sekundę później jego głowa odwróciła się w moją stronę i na mnie spojrzał. Jego oczy były ciemne i pełne złości. Zrobił krok w moją stronę i opuścił ciało dziewczyny. Zabił ją?! Zaczęłam powoli się wycofywać dysząc. Gdy to zrobiłam przekręcił głowę w lewo i na mnie spojrzał. Następną rzeczą którą usłyszałam był głośny brzdęk i już go nie było. Gdzie on jest?! Zresztą co mnie to obchodzi ,powinnam uciekać póki no tu nie wróci i mnie zabiję. Odwróciłam się i na coś wpadłam.

-oh, bardzo prze….-zaczęłam mówić puki nie zrozumiałam, że to on. Moje usta rozchyliły się i mogłam przysiąc, że o mało co się nie rozpłakałam. Uśmiechną się do mnie i powiedział.

-oh…nic się nie stało.- jego głos spowodował, że po całym moim ciele przeszły ciarki.

-uh..muszę iść.-odwróciłam się, lecz zanim zrobiłam choć jeden krok poczułam jego rękę na nadgarstku.

-NIE. Nie możesz nigdzie pójść….widziałaś jak ją zabijałem, a ja nie mogę mieć żadnych światków.- podniósł głos który mnie przestraszył. Wyrwałam rękę z jego uchwytu i zaczęłam biec póki nie poślizgnęłam się na mokrym betonie. A potem była już tylko ciemność.

Beast- prolog

Gapiłam się na górującego nad nią chłopaka i wiedziałam, że ten koleś jest niebezpieczny. Powinnam uciekać, a nie ciągle się w niego wpatrywać. Ale coś w środku kazało mi zostać. Coś co mówiło, że gdy teraz ucieknę będzie to największy błąd w moim życiu. Musiał poczuć, że się w niego wpatruję bo sekundę później jego głowa odwróciła się w moją stronę i na mnie spojrzał. Jego oczy były ciemne i pełne złości. Zrobił krok w moją stronę i opuścił ciało dziewczyny. Zabił ją?! Zaczęłam powoli się wycofywać dysząc. Gdy to zrobiłam przekręcił głowę w lewo i na mnie spojrzał. Następną rzeczą którą usłyszałam był głośny brzdęk i już go nie było. Gdzie on jest?! Zresztą co mnie to obchodzi ,powinnam uciekać póki o tu nie wróci i mnie zabiję. Odwróciłam się i na coś wpadłam.

-oh, bardzo prze….-zaczęłam mówić puki nie zrozumiałam, że to on. Moje usta rozchyliły się i mogłam przysiąc, że o mało co się nie rozpłakałam. Uśmiechną się do mnie i powiedział.

-oh…nic się nie stało.- jego głos spowodował, że po całym moim ciele przeszły ciarki.

-uh..muszę iść.-odwróciłam się, lecz zanim zrobiłam choć jeden krok poczułam jego rękę na nadgarstku.

-NIE. Nie możesz nigdzie pójść….widziałaś jak ją zabijałem, a ja nie mogę mieć żadnych światków.- podniósł głos który mnie przestraszył. Wyrwałam rękę z jego uchwytu i zaczęłam biec póki nie poślizgnęłam się na mokrym betonie. A potem była już tylko ciemność.

Informacja

Informuję , że będę tu dodawać dwa pozostałe ff o których mówiłam w poprzednim poście. Możecie znaleźć je w stronach ponieważ nie koniecznie chce mi się tworzyć dwa kolejne blogi a po drugie chyba będzie wam łatwiej gdy wszystkie moje tłumaczenia będą w jednym miejscu. Mam nadzieje że będziecie czytać. Na  dole napiszę wam który ff o czym. Tłumaczenie o Liamie nazywa się ,,Liam Sex Slave"  to było oczywiste że jest o nim :) , a drugi ff to tajemnica. Przeczytacie- dowiecie kto jest postacią główną, a nazywa się on ,,Beast". Czytajcie i piszcie swoje opinię :)

sobota, 26 kwietnia 2014

Pytanie

Dostałam pozwolenia od autorek na tłumaczenie pewnych ff. Wstawię prologi i mam do was prośbę. Napiszcie czy bylibyście chętni czytać ich kontynuację. :) Które wolicie 1 czy 2? Piszcie w komentarzach :)


1.
Gapiłam się na górującego nad nią chłopaka i wiedziałam, że ten koleś jest niebezpieczny. Powinnam uciekać, a nie ciągle się w niego wpatrywać. Ale coś w środku kazało mi zostać. Coś co mówiło, że gdy teraz ucieknę będzie to największy błąd w moim życiu. Musiał poczuć, że się w niego wpatruję bo sekundę później jego głowa odwróciła się w moją stronę i na mnie spojrzał. Jego oczy były ciemne i pełne złości. Zrobił krok w moją stronę i opuścił ciało dziewczyny. Zabił ją?! Zaczęłam powoli się wycofywać dysząc. Gdy to zrobiłam przekręcił głowę w lewo i na mnie spojrzał. Następną rzeczą którą usłyszałam był głośny brzdęk i już go nie było. Gdzie on jest?! Zresztą co mnie to obchodzi ,powinnam uciekać póki o tu nie wróci i mnie zabiję. Odwróciłam się i na coś wpadłam.

-oh, bardzo prze….-zaczęłam mówić puki nie zrozumiałam, że to on. Moje usta rozchyliły się i mogłam przysiąc, że o mało co się nie rozpłakałam. Uśmiechną się do mnie i powiedział.

-oh…nic się nie stało.- jego głos spowodował, że po całym moim ciele przeszły ciarki.

-uh..muszę iść.-odwróciłam się, lecz zanim zrobiłam choć jeden krok poczułam jego rękę na nadgarstku.

-NIE. Nie możesz nigdzie pójść….widziałaś jak ją zabijałem, a ja nie mogę mieć żadnych światków.- podniósł głos który mnie przestraszył. Wyrwałam rękę z jego uchwytu i zaczęłam biec póki nie poślizgnęłam się na mokrym betonie. A potem była już tylko ciemność.


Albo zboczony ff o Liamie ...


2.

Liam nie był już taki sam odkąd zerwał z Danielle Peazer. Myślał, że będą razem na zawszę, lecz się mylił. Czuł się załamany, nie wiedział co robić odkąd zakończyli związek. Starał się zagłuszyć ból serca pijąc i imprezując. Tęsknił za miłością i był seksualnie sfrustrowany, ale nie chciał zaufać kolejnej dziewczynie bojąc się, że zostawi go tak jak Danielle. Nie szukał jakiejś głębszej relacji twierdząc, że to jeszcze za wcześnie. On nie potrzebował kogoś kogo mógłby przytulać i całować każdego ranka i w nocy tylko kogoś kto zaspokoił by go kiedy tylko by chciał. Wtedy spotkał Mie Harper która desperacko potrzebowała pieniędzy.

piątek, 25 kwietnia 2014

Przepraszam

Strasznie przepraszam, że nie dodawałam tak długo rozdziałów. Nareszcie po egzaminach więc teraz luzik. :) Postaram się nadrobić zaległości. A teraz mały szantarzyk.......nie no żartuje :D. Ale chciałabym wiedzieć czy się podoba więc proszę o komentarze bo wtedy nabieram chęci na tłumaczenie. Dla was to chwila a dla mnie coś ważnego. Pozdrowionka :)

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 9 cz.1

Szłam za nim starając się na niego nie patrzeć. Zgaduję, że weszliśmy do salonu ponieważ siedziała to reszta chłopców. Patrzyli się na mnie jakby zobaczyli ducha.

-Nikt mnie nie przytuli?- cała czwórka podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła- ch.. chłopaki nie mogę od..oddychać- odeszli i spojrzeli na mnie-Um mogę odzyskać twarz?

-Stara Tay.-powiedział Niall

-Stary Niall jedzący wszystko co popadnie.- siadłam na sofie a chłopcy wciąż się na mnie gapili.- Co się patrzycie? Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha.

-Po prostu za tobą tęskniliśmy. Bardzo.

-Ja też za wami tęskniłam. Widzę że dobrze się wam powodzi. Koncerty i wywiady…

-Yeah. Kiedy idziemy zobaczyć naszą bratanicę?


-O kogo ci chodzi Zayn?

-Umm.. o twoją córkę Emmę. Myślałem że przyjdzie.

-Uh..um…errr…. to nie był dobry pomysł by dziś ją zabierać. Może następnym razem.

-Dobra chłopaki. Ja z Taylor musimy pogadać. I nie, nie możecie pójść do pokoi bo jesteście strasznie głośni, więc musicie wyjść z apartamentu. – wszyscy jęknęli

-Ale Hazza…nie chcemy spotkać paparazzich.

-Nie jesteś głodny Niall. Tam za rogiem jest świetna knajpka z pizzą. Powinieneś iść.

-Ale nie jesteśmy gło…

-Wynocha!!- założyli buty i wyszli. Zostałam tylko ja i Harry. Po prostu pięknie.

-Chciałabyś coś do pic…

-Po co kazałeś mi przyjść?- oszałamiał mnie gdy stał nade mną taki wkurzony. Nigdy nie był.

-Chciałem z tobą pogadać.

-O czym?

-O tobie i Emmię.- odchyliłam się do tyłu i powiedziałam.

-Gadaj.


-----------------------------------------------
Dodaje tylko połowę rozdziału bo teraz święta a od środy piszę egzaminy. Postaram się coś szybko dodać. Mam nadzieje że wam się spodoba. Przepraszam , że tak długo nie dodawałam. Proszę o wybaczenie  :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 8


Rozdział 8

Harry POV

Położyłem koszulkę, spodnie i buty na łóżku. Dziś musiałem wyglądać świetnie. Dla Taylor. Założyłem białą koszulkę polo i spodnie.

-Lou? Wyglądam dobrze? Co myślisz o moim stroju?

-Tak tak Hazza wyglądasz dobrze.- nawet na mnie nie spojrzał! Był zajęty robieniem czegoś na komórce. Podszedłem do niego i wyjąłem mu komórkę z ręki.

-Hej, za co to?

-Dostaniesz swój telefon z powrotem, jeśli pomożesz mi wybrać strój na dzisiaj.-westchnął

-Po prostu załóż coś jakby to był zwykły dzień.

-To nie jest zwykły dzień Lou. Musze wyglądać dobrze dla Taylor i Emmy…

-Hazza? Szybkie pytanie… Jak to jest być ojcem?- musiałem się zastanowić…..nie wiedziałem jak to jest. Byłem pewny, że gdy je zobaczę będę wiedział.

-Ummm…Szczerze to nie wiem. Czuję się jakbym miał większy powód do życia. Coś, co pozwala ci wstać każdego ranka dla kogoś…

-Więc…. To jest nudneeeeeee.

-Zamknij się Lou. Będę wiedział, gdy je zobaczę.

-Słyszałem, że ma twoje oczy, uśmiech i włosy.-uśmiechnąłem się wyobrażając sobie jak wygląda.

-Okay Lou. Ten strój i te buty czy ten strój i tamte buty. Wybieraj.

-Ummmm. Ten drugi.  Wyglądasz uroczyście, ale nie za bardzo.- wspaniale. Ubrałem się i uczesałem.

-Wyglądasz dobrze Harry. Ale będziesz wyglądał lepiej, gdy posprzątasz salon, bo wygląda jak chlew.- Popatrzyłem na telefon. Była 9.36,a chłopcy już wstali. Byłem zaskoczony. Zawsze wstawali koło drugiej lub trzeciej, gdy nie mieli nic do roboty. Szczególnie Niall. Cała piątka starała się posprzątać nasz apartament. Nigdzie nie wychodzili, gdy Taylor tu przyjdzie. Po całym zamieszaniu i lataniu chłopaki i ja skończyliśmy to, co mieliśmy zrobić. Siedliśmy w salonie. Było cicho. Sprawdziłem godzinę i była 9.58.

-Za chwilę powinna tu być.

Rashon POV

Taylor była na mnie zła. Może, dlatego, że ta mała dziwka Emma coś jej powiedziała.  Kurwa! Podeszłem do Emmy, która bawiła się zabawkami, a ta na mnie popatrzyła. Powoli cofnęła się do tyłu i dostrzegłem strach w jej oczach.

-Shhh Emma. Nigdy cię nie skrzywdzę, a teraz powiedz, co powiedziałaś mamusi.- nie odpowiedziała, więc zacząłem się denerwować.

-EMMA KEITH STYLES! ODPOWIEDZ MI!

-Ni..Nic nie powiedziałam. Przysięgam.- podniosłem ją, a ona się spięła. Założyłem jej włosy za ucho i wyszeptałem jej coś w nie.

-Chodźmy do łóżka i zróbmy coś., a jeśli powiesz mamie, co zrobiliśmy ZNIENAWIDZI CIĘ i zostawi na zawszę. Nigdy już jej nie zobaczysz. Zrozumiałaś?- kiwnęła głową

-Ploszee nie lub mi krzywdy..Pseplaszam

-Już za późno na przeprosiny skarbie.


Taylor POV


Siedziałam w samochodzie przed hotelem Harrego. Nie miałam siły by wejść do tego hotelu. Tego było za dużo. Nie wiedziałam, o czym myślałam zgadzając się na to spotkanie. CIĄGLE NIE JESTEM GOTOWA!!  Położyłam głowę na kierownicy i zaczęłam myśleć. Czy powinnam iść i zobaczyć Harrego? Twarzą w twarz? Czy po prostu powinnam odjechać i zapomnieć o Harrym. Louisie. O chłopcach. Umysł kazał mi odjechać i nie patrzeć w tył, za to serce kazało iść i rozstrzygnąć to raz na zawsze. Zdecydowałam się posłuchać serca.  Wyszłam z samochodu i skierowałam się w stronę głównego wejścia hotelu, przed którym stało wiele paparazzi. Zgaduje, że na chłopców. Podeszłam do recepcji i ujrzałam młodą kobietę siedzącą za komputerem. Odchrząknęłam by zwrócić jej uwagę.

-Witamy w Marriott. Jak mogłabym pomóc?

-Nie jestem tu by wynająć pokój. Przyszłam by się z kimś zobaczyć.

-Jeśli mogę zapytać to, z kim?

-Harry Styles.- zaczęła pisać coś na komputerze.

-A twoje nazwisko to…?

-Taylor Keith.

-Oh tak. Pan Styles czeka na panią. Pokój numer 232.- pożegnałyśmy się i wyszłam z pomieszczenia. Moje serce zaczęło bić super szybko. Za mniej niż 5 minut zobaczę swojego byłego, którego nie widziałam od 3 lat. Muzyka w windzie wcale nie pomagała. Po chwili winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Chodziłam po korytarzu i szukałam pokoju 232.

-224, 226, 228, 230, 232…No to lecimy…- wzięłam głęboki oddech i zapukałam w drzwi 3 razy. Poczekałam. Popatrzyłam się na swój strój i wyglądał…dobrze, ale byłam strasznie zdenerwowana, pociły mi się dłonie, a serce biło nienaturalnie szybko. Usłyszałam jak ktoś odblokowuje zamek, a po chwili drzwi były już otworzone.  Stałam twarzą w twarz z zielonookim pięknym chłopcem. Nie mogłam wierzyć swoim oczom.  To było nieprawdopodobne. Było cicho. Nawzajem podziwialiśmy się. Wtedy powiedział..

-Wejdź.- cholera zapomniałam o jego wspaniałym brytyjskim akcencie. Przyszedł czas bym sobie coś z nim wyjaśniła….


I co sądzicie? Podoba się? Jak ten Rashon tak może. Wkur..wia mnie. Tylko jaja obciąć. Komentujcie i piszcie, co sądzicie.

Rozdział 7


Zastanawiałam się, dlaczego Emma się tak zachowuję….szczególnie, kiedy wspominam o Rashonie. Nie lubi go? Wydaje mi się, że ostatnio lubiła. Byłam zdeterminowana by dowiedzieć się, co dzieje się z moją córką. Nienawidziłam jej w takim stanie.

-Emma skarbie? Muszę z tobą porozmawiać.

-Dobrze mamo.- podniosła ręce chcąc bym ją podniosła. Chwyciłam ją w ramiona i zaniosłam do łóżka.

-Co się stało? I nie kłam. Wiesz, że nie lubię, kiedy mnie kłamiesz.- nie patrzyła w moje oczy.

-Nic mamusiu. Jest Ok.- wiedziałam, że kłamię.

-Mówię poważnie. Nie kłam EMMO KEITH STYLES!!- ciągle nie patrzyła w moje oczy.- Emma? -powiedziałam już trochę łagodniej.

-Tak mamusiu?

-Czy Rashon ci coś zrobił? Jakoś cię skrzywdził?- nienawidziłam myśli, że Rashon mógłby coś zrobić mojej córce. Kocha ją. Ale zachowywał się dziwnie, gdy spytałam o Emmę.

-Nie mamo. Rashon nic nie zrobił.- pewne uczucie w brzuchu mówiło mi, że kłamie. Matczyny instynkt? Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Cholera naprawdę potrzebuję zapalić papierosa.. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Zeszłam po schodkach i skierowałam się w stronę samochodu. Z papierosem w ręku poszłam do domu by wyjść na balkon. Nie było z niego jakiegoś super widoku i sam nie był za specjalny. To było miejsce, w którym chociaż trochę mogłam odciąć się od wszystkiego. Zapaliłam papierosa i wreszcie się odstresowałam. Póki nie pomyślałam o Emmię. Załamałam się. Nienawidziłam gdy coś przede mną ukrywała. Nie ufa mi? Nigdy bym jej nie skrzywdziła. Ja chciałam by tylko powiedziała mi prawdę. Patrząc w jej oczy mogłam powiedzieć, że coś się stało. Weszłam do domu i zobaczyłam, że mój aniołek śpi….tak spokojnie. Kciuk, który trzyma w ustach…To jak po cichutku chrapała. Mogłabym umrzeć za tą małą dziewczynkę. Weszłam do łóżka i starałam się zasnąć.  Jutro jest ważny dzień

 

 


Rashon przyszedł. Powiedziałam mu by poszedł za mną do kuchni.

-Co tam?

-Co się dzieje z Emmą? Co jej zrobiłeś?

-Nic! Dlaczego?

-Ponieważ rano, kiedy zostawiłam ją z tobą wszystko było Ok, a kiedy wróciłam była cicha i smutna. Nigdy nie jest cicho!!

-Taylor. Tay. Przysięgam, że nic jej nie zrobiłem, a jeśli tak to z nią porozmawiam, o co chodzi dobrze?- Skinęłam głową. Rashon podniósł Emma, a ta natychmiast popatrzyła na mnie tymi dużymi, błękitnymi oczami.

-Mamusiu. Plosze nie zostawiaj mnie! Pseplasam. Nie zostawiaj mnie mamusiu.- to mnie załamało- Shhh skarbie. Mamusia wróci bardzo szybko. Może nawet Rashon przyjdzie z tobą do mnie do pracy.- zaczęła krzyczeć z całej siły. To przypomniało mi dni po jej narodzinach.

-flash back

-Waaaa. Waaaa.-byłam bardzo zestresowana. Nie wiedziałam, co robić. Dopiero zostałam matką. Sama z tym wszystkim.

-Ema…Proszę przestań płakać. Karmię cię, zabawiam, zmieniam pieluchy. Czego jeszcze chcesz?!

-Waaaa. Waaaa.- byłam bliska załamania. Byłam przestraszona.

-Dlaczego mnie nie lubisz?- podniosłam ją i zaczęłam kołysać. Powoli przestawała płakać.

-To wszystko, czego potrzebował aniołek mamy? Chciał być przytulany?

-end of flash back


-Shhh Emma. Wszystko ok.- Rashon był dla niej naprawdę dobry, ale ona nadal krzyczała. Musiałam być silna by nie wziąć jej w ramiona. Jeśli bym to zrobiła nie wypuściłabym już jej z ramion. Wyszłam z budynku ciągle słysząc krzyk i płacz Emmy. Czułam jakby wiele osób ciągnęło mnie w jej stronę. Ale nie mogłam. Musiałam udowodnić Harremu, że dobrze nam bez niego. Nie było, ale nie mogłam pozwolić by się o tym dowiedział.
 
--------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam, że nie dodawałam nowych rozdziałów. W tym tygodniu miałam wywiadówkę , a moja mama jest bardzo uczulona na temat moich ocen. Tak więc trochę się zdenerwowała. Postaram się dodać jeszcze 2 rozdziały dzisiaj i na pewno dodam też coś w sobotę i niedzielę. Strasznie dziękuję także za tyle wyświetleń. Mam nadzieje że wam się podoba.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 6


Opuściłam telefon, gdy usłyszałam jego imię.  Nie wiedziałam, co zrobić lub choćby jak powinnam zareagować. Słyszałam jak powtarzał moje imię z telefonu wciąż leżącego na podłodze.  Podniosłam komórkę i przystawiłam do ucha.  Nie kontrolowałam mojego ciała.

Harry-Halo? Taylor? Jesteś tam? Taylor?

Ja-T-t-t-tak. Jestem. Czego chcesz?

Harry-Chcę zobaczyć ciebie…..I Emmę…- jak dowiedział się o Emmię? Pieprzony LOUIS!!!

Ja- Po tym, co nam zrobiłeś?! Nie wydaje mi się…

Harry- Proszę daj mi wszystko wytłumaczyć.  Trudno to zrobić przez telefon, więc chciałbym się z tobą spotkać. Z Emmą także.

Ja- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie wiem nawet, dlaczego ciągle z tobą rozmawiam.-chciałam zakończyć naszą rozmowę, gdy znów usłyszałam swoje imię. UGHHH!!-Co znowu?!!

Harry- Proszę Tay. Potrzebuję zobaczyć ciebie i Emmę. Wytłumaczę wszystko, gdy się spotkamy. Proszę..

Ja- Dobrze. Gdzie i kiedy?

Harry- W tym tygodniu w czwartek. 23346 Richardson.  To hotel, w którym mieszkamy z chłopakami…Bądź tam o 1 w południe…- napisałam adres na kawałku papieru.

Ja- Nie mogę, pracuję..

Harry- Więc może koło 10 jutro rano?
Ja- Okay!

Harry-Dziękuję Taylor. Nie mogę doczekać się by zobaczyć was obie.

Ja-Cokolwiek..

 

Byłam pewna, że nie zabiorę ze sobą Emmy. To, że był jej biologicznym ojcem nie znaczy, że będę go tak traktować. Zaczęłam iść w kierunku salonu, gdy zastygłam, myśląc o tym, co zrobiłam.

Szłam na spotkanie ze swoim ex.

Moją pierwszą miłością, i ojcem Emmy.

Z mężczyzną, z którym wyobrażałam sobie mój ślub.

Harrym. Harrym Stylsem.

 

Harry POV

 

Ciągle czuję się jakbym śnił. Dowiedziałem się…. Z Taylor wszystko ok, i ma córkę Emmę Styles! Wciąż nie mogę uwierzyć, że rozmawiałem z Taylor.  Z moją pierwszą mił….

-Hazza! Ktoś przyszedł cię zobaczyć!- to nie mogła być Taylor. Dopiero skończyłem z nią rozmawiać. Zszedłem na dół i zobaczyłem Morgan przytulającą chłopaków.  Moja twarz się rozjaśniła. Podszedłem do niej, przytuliłem i pocałowałem w policzek.

-Cześć skarbie.. Co tu robisz?

-Ohh wiesz przyszłam zobaczyć się z moim ulubionym chłopakiem..- awww

-Paparazzi są szaleni. Przysięgam nie mogę nigdzie pójść bez nich śledzących mnie.-zacząłem się śmiać.

-Co jest takiego śmiesznego?

-Witaj w naszym świecie. Głowę trzymaj nisko i nie rozmawiaj głośno..- poszedłem do kuchni by przynieść trochę Gatoraid. Morgan poszła za mną. Gdy zamykałem lodówkę zostałem popchnięty przez nią na stół. Pocałowała mnie. Mocno. To było fajne, ale zazwyczaj ja to robiłem. Przerwała pocałunek.

-Tęskniłam za tobą. Bardzo.

-Widzę.- stanęła na palcach i wyszeptała mi do ucha..

-Co myślisz o tym byśmy gdzieś poszli i zrobili to, co obydwoje lubimy?- zaczęła zaplatać moje włosy wokół swego palca. Nigdy tego nie robiliśmy. Zazwyczaj chciałbym, ale nie czułem się z nią dobrze. Zdjąłem jej ręce z moich włosów i wyszeptałem jej do ucha..

-Co myślisz by pójść do salonu i dołączyć do chłopaków. Oglądają SpongeBob’a.- kochałem SpongeBob’a. Miałem nawet kolekcje DVD. Można powiedzieć, że zachowywałem się jak dziecko..

-Ale ja chce robić coś innego.-jęknęła. Nie nawiedziłem jęczących dziewczyn. Były takie …Irytujące.

-Ale ja chce obejrzeć SpongeBob’a. Możemy zrobić coś innego innym razem.

Pociągnąłem ją do salonu gdzie chłopcy byli skupieni na kreskówce. Było cicho. Zawsze mogłem skupić się na SponeBobie, ale dziś nie mogłem z jakiegoś powodu. Moje myśli ciągle krążyły wokół Taylor i Emmy. Co robiły? Co jeśli Taylor ma chłopaka? Czy powiedziała kiedyś o mnie Emmie?

 

Taylor POV

 

-Czy chciałby pan jeszcze herbatki panie misiu?- zapytałam wypchanego misia siedzącego naprzeciwko mnie.

-Myślę, że powiedział tak. Czy mogłabyś nalać księżniczko Taylor?

-Tak mogłabym.- sięgnęłam po dzbanuszek ze środka stołu i nalałam panu Misiowi trochę herbatki. Musiałam grać dla Emy. Nie mogłam pokazać jej, że jestem smutna lub chciałam zalać się łzami. Nie mogłam pozwolić jej widzieć mnie załamaną.  Nie mogłam się załamać… Dla niej.

-Mama?-spojrzałam na nią.

-Tak?

-Mój brzuszek jest głodny.-zaśmiałam się. Wyglądała dokładnie jak jej tata. Brązowe loki…

-Okay M. Chodźmy do kuchni.- podniosłam ją i zaniosłam do kuchni. Posadziłam ją na jej krześle. Nikt oprócz niej nie mógł na nim siedzieć.

-Co byś chciała?

-A, co mamy?

-Mamy Lucky Charms. Chciałabyś?- pokiwała głową. Zrobiłam i podałam jej musli. Ostatnie, które mieliśmy. Siadłam naprzeciwko niej i przypomniałam sobie, że muszę zadzwonić do Rashona by zaopiekował się jutro Emmą. Więc zadzwoniłam do niego, a on się zgodził. Powiedziałam mu także, że spotykam się z Harrym. Nie był zachwycony, ale zrozumiał, dlaczego to robię. Wróciłam do kuchni i zobaczyłam, że Emma już prawie skończyła jeść.

-Emma?

-Tak mamusiu?

-Rashon znowu się jutro tobą zajmie.- przysięgam, że zobaczyła strach w jej oczach.

-Dobrze mamusiu.-wymusiła uśmiech i wróciła do jedzenia Lucky Charms.

 

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 5

Louis POV

 
Wbiegłem do hotelu ponieważ papparazzi było wszędzie. Dobrze, że przynajmniej była tu ochrona. Otworzyłem drzwi od naszego pokoju by zobaczyć tańczącego Harrego, Zayna poprawiającego włosy, Nialla jedzącego pizzę, a Liam? On tylko siedział oglądając tv. Znając mnie... musiałem rozpocząć imprezę. Pobiegłem i wskoczyłem Harremu na plecy. Zaczeliśmy walczyć, a Liaammmmmmmm..... Daddy Direction jak zwykle powstrzymał nas.



Uhg...

Poszliśmy do kuchni gdzie Niall jadł kolejny kawałek pizzy. Postanowiłem trochę go rozzłościć.


-Hey Niall.
 
-Co? Nie widzisz, że jem pizzę?

-Mogę kawałek?

-Nie.

-Proszę.

-Nie.

-Proszę z wisienką na górze.



-Nie.

-Dobrze. Zrobimy to po twojemu.- wyszedłem z kuchni by za chwilę wbiec do niej sprintem zabierając kawałek. Niall zaczął mnie ścigać.

-Oddawaj Lou.

-Nie. Zjadłeś już z 800 kawałków.

-Więc daj mi ten 801....

Ten bieg zaczął mnie męczyć więc zatrzymałem się i powiedziałem..

-Wiesz co Niall? Weź go. Byłeś dobrym chłopcem.- trzymałem pizzę przed sobą, ale kiedy on chciał mi ją zabrać polizałem ją.

-Masz Niall.- jego twarz stawała się czerwona co oznaczało, że był zły.

-Dlaczego po prostu nie mogłeś oddać mi mojej pizzy bez twojej śliny na niej?

-Bierz co masz i nie bądź smutny.- położyłem pizzę na stoliku do kawy. Zasiadłem na kanapie. Zobaczyłem Harrego bardzo skupionego nad jego telefonem.

-Co robisz Hazza?

-Patrzę na twoje wiadomości.- dopiero po pięciu minutach szczaiłem się co powiedział. Zabrałem go od niego i spojrzałem co oglądał. Moje wiadomości z Taylor.

-Co to za Taylor?- nie mogłem okłamać mojego Hazzy. On musiał wiedzieć....

-Taylor. Taylor Keith.

 

Taylor POV

Patrzyłam na Emmę gdy ta leżąc na moich kolanach oglądała SpongeBoba. Mniej się ruszała i mówiła niz zazwyczaj.

-Kochanie co się dzieje?

-Nic mamusiu.

-Wiem gdy coś jest nie tak, a ty wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim prawda? Nie będę się złościć.

-Nic się nie stało mamusiu.- nie uwierzyłam. Coś się musiało stać.

-Zaraz wracam. Zostań tutaj.- poszłam do kuchni i wykręciłam numer Rashona.


Rashon- Halo?

Ja-Rashon?

Rashon-Tak?

Ja-Czy coś się dzisiaj stało Emmię?

Rashon- ...Nie. Była jak zawsze grzeczna. Coś się stało?

Ja- Nie... tylko jakiś dziwnie się zachowuje wiesz?

Rashon-Wiem, ale była grzeczna dla mnie.

Ja- Dobra, do zobaczenia później.
Wróciłam do salonu, by zobaczyć , że Emma śpi. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do naszego łóżka. Gdy chciałam pójść się odświerzyć usłyszałam, że Emma coś mówi.

-Mama?- odwróciłam się do niej

-Tak skarbie?

-Proszę nie zostawiaj mnie.- podeszłam do łóżka i przytuliłam

-Skarbie. Mama nigdy cię nie zostawi.

-Nigdy?

-Nigdy.

-Obiecujesz?

-Obiecuję.- przytulałam ją póki nie usnęła, i tym sposobem zasnęłam również ja.

 

----------------------------------

Obudziłam się gdy poczułam jej rękę na swojej twarzy. Dobrze, że nadal spała. Wstałam i poszłam do kuchnie. Popatrzyłam się na plan zmian w pracy. Yay! Dziś nie pracuję ! Podniosłam telefon i zadzwoniłam do Rashona by powiedzieć mu, że nie musi dziś przychodzić. Spojrzałam na Emmę która właśnie wychodziła z łóżka.

-Hej aniołku.- podniosłam i przytuliłam ją. Słowa nie mogą wyrazić ile dla mnie znaczył ten mały pakunek radości.

-Wiesz co Emma?

-Co?

-Dzisiaj będzie tylko twój i mój dzień. Bez Rashona. Nie idę do pracy.- jej twarz rozjaśniała. Nie widziałam tego uśmiechu od wczoraj.

-Yay! Dzień mamy i Emmy. Co najpierw zrobimy?

-Więc...mamy trochę lo....- mój telefon zaczął dzwonić. Posadziłam Emmę na krzesłku i powiedziałam by chwilę pobawiła się zabawkami. Popatrzyłam na wyświetlacz by zobaczyć, że dzwoni Lou. Dlaczego? Odebrałam.


Ja-Halo?

Lou-Dodzwoniłem się do Taylor?
Ja- Tak. Kto pyta?-Znałam ten głos, i to napewno nie był Louis
Lou-Harry. Harry Styles.





***********
Strasznie przepraszam . Obiecałam rozdział wczoraj ale byłam tak zmęczona przez moją mamę której umyśliła się praca w ogródku, że nie zdążyła skończyć tłumaczenia. Mam nadzieję że rozdział się spodoba. :)





 

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 4

                                                                     Rashon POV


Popatrzyłem się w dół na Emme spokojnie śpiącą na łóżku. Wyglądała tak prześlicznie. Tak jak jej matka. Wspiąłem się na łóżko i pogłaskałem jej mały policzek. Pocałowałem ją w czółko, potem w policzek i usta.

-Mama?

-Nie kochanie. Tu Rashon, mamusia jest w pracy.- skineła główką i znowu zaczęła odpływać do krainy Morfeusza. Znowu zacząłem ją całować.

-Nie Rashon.- jej małe, słabe rączki starały się odepchnąć moją twarz. Lecz to nie działało. Zacząłem delikatnie ją pocierać, starając się ją uspokoić.

-Shhhhh Emma, wszystko jest w porządku. Musisz być tylko dobrą dziewczynką dla Rashona okay?- nic nie zrobiła ciągle leżąc w jednym miejscu. Zacząłem ściągać jej spodenki. Nie walczyła ze mną, myśląc pewnie, że chce po prostu zmienić jej pieluszkę. Później zdjąłem pieluchę. Klęknąłem gdy Emma powiedziała...

- Jest zimno Rash. Jest mi zimno.

-Zaraz się rozgrzejesz kochanie.- zaczęła się wiercić.

-Odsuń się! Krzywdzisz mnie !- była taka niewinna i bezbronna. Byłem od niej silniejszy. Nie mogła mnie odepchnąć nawet na cal. Stałem się troszkę bardziej agresywny w stosunku do niej. Za dużo się ruszała.

-Siadaj !

-Nie! Krzywdzisz mnie! Powiem mamie.- przestałem robić to co robiłem i podniosłem swoją głowę.

-Powiedz mamie cokolwiek. Nie zobaczysz jej już nigdy więcej. Zrozumiałaś?- skinęła głową nie patrząc na mnie. Dobrze. Znowu zaczęła się wiercić. Wtedu uderzyłem ją w twarz. Złapała się za policzek, jej warga zaczęła drgać.

-Uderzyłeś mnie! Uderzyłeś!- zeskoczyła z łóżka i zaczęła biec. Ganiałem ją po całym domu.



Niech to! Ta mała jest szybka...

Nie zauważyła mnie i wtedy zdołałem ją złapać. Spojrzałem na jej policzek. Był czerwony i obrzęknięty. Taylor nie może tego zobaczyć. Zaniosłem Emmę do łazienki i położyłem jej zimny kompres zanim obrzęk by się pogorszył.

-Emma nie możesz powiedzieć mamie. Jeśli to zrobisz ona umrze. Czy chcesz tego?- potrząsneła swoją głową na ,,nie".

-Jeśli powiesz mamie ona zniknie na zawsze. Nie zobaczysz jej już nigdy więcej. Rozumiesz?- znów pokiwała głową. Nie odzywała się do mnie od momentu kiedy ją uderzyłem. Po godzinie kiedy zdjąłem jej kompres jej policzek wyglądał już owiele lepiej.

                                                                             Taylor POV

Razem z Lou staliśmy w miejscu nie mmogąc uwierzyć to co widzimy. Lecz wiedziałam, że nie mogę zbytnio angażować się w rozmowę z nim. Gdybym to zrobiła, zrobiłabym to także z Harrym.

-Co chciałby pan zamówić?- popatrzył się w menu które trzymał w ręce. Cholera nieźle teraz wygląda.

-Wezmę karmelowe carpaccio z dodatkowym karmelem w środku i na wierzchu.- zapisałam zamówienie w notatniku i podałam mu cenę.

-To będzie razem $5.32.- dał mi dychę. Kiedy chciałam wydać mu resztę powiedział bym zatrzymała pieniądze jako napiwek. Lou poszedł siąść. Uszczypnęłam się parę razy by być pewną, że to nie sen. To nie był sen. Carpaccio Lou było gotowe więc zaniosłam mu je. Wracałam już do kasy gdy ten złapał mnie za nadgarstek.

-Siądź.

-Muszę wracać do pra...

-Siądź.- zrobiłam tak jak kazał. Bawiłam się palcami czekając na moment gdy ten się odezwie. Było mi strasznie niezręcznie dopóki Lou nie zaczął mówić.

-Gdzieś ty była? Wszyscy się o ciebie martwili!- czekaj...Co?

-Co masz na myśli mówiąc, że gdzieś uciekłam? Zawsze tu byłam. Zapytaj się swojego najlepszego przyjaciela Harrego gdzie on był.- wyglądał na zmieszanego. Zgaduje, że Harry nie powiedział mu o tym dniu trzy lata temu.

-Co masz na myśli TT?- popatrzyłam się w jego oczy i już wiedziałam, że nie mogę dalej tego ukrywać. Ktoś musiał wiedzieć.

-3 lata temu w dzień kiedy dowiedzieliście się, że przeprowadzacie się do LA okazało się, że jestem w ciąży. Powiedziałam to Harremu, a on stwierdził, że nie jest gotowy, a praca jest zbyt ważna by ryzykować ją dzieckiem.- Lou wyglądał na wściekłego. Rozumiałam dlaczego.

-OKŁAMAŁ MNIE! POWIEDZIAŁ, ŻE OPUŚCIŁAŚ GO BO NIE CHCIAŁAŚ PRZEPROWADZAĆ SIĘ DO LA I BAWIĆ SIĘ W TĄ CAŁĄ SŁAWĘ! Czekaj....byłaś w ciąży...?

-Tak Lou. Byłam w ciąży.

-Nie gadaj, że dokonałaś aborcji ?!

-Nigdy bym tego nie zrobiła! Teraz jest w domu z moim kolegą.- uśmiechnął się szatańsko.

-KTOŚ MA CHŁOPAKA! KTOŚ MA CHŁOPAKA! - zaczął krzyczeć. Szarpnęła go w dół by siadł i się zamknął.

-Lou on nie jest moim chłopakiem. To tylko kolega. Nic więcej.

-Nieważnie. Musimy spotkać Harrego ze swoj....

-Córką. Emmą Styles. I nie ! On jej nie spotka. To, że jest jej biologicznym ojcem nic nie znaczy. Jakoś nie przypominam sobie by coś nam zrobił przez te lata. Nic dla nas nie zrobił. Dla swojej rodziny.

-Ale to wciąż jego córka. Zasługuje na to by wiedzieć, że z tobą i Emmą jest wszystko w porządku. Pozwolisz mi mu powiedzieć?

-Wiesz co? Musze wracać do pracy.- zaczęłam odchodzić gdy ten znowu chwycił mój nadgarstek.

-Dobrze. Nie powiem mu. Masz moje słowo.- usiadam i zaczeliśmy gadać przez prawię godzinę. O jego karierze, fanach,o Emmie, o mnie,... o wszystkim.

-Więc Tay? Kiedy będe mógł poznać to małą panią Emmę?

-Nie za bardzo wiem. Nie dopóki sytuacja nie jest pod kont....- miałam połączenie od Rashona.


J:Hallo?

R:Skarbie zaraz muszę iść.Czy możesz wrócić do domu?

J:Tak. Będe tam za pare minut. Do zobaczenia.
-Kto to był?

-Osoba która zajmuje się Emmą. Muszę iść. Do zobaczenia.- wstałam i poszłam do szefa by powiedzie, że moja zmiana już się zkończyła. Gdy wychodziłam ze Starbucksa zobaczyłam biegnącego za mną Louisa.

-Daj mi swój numer. Musimy się spotkać. Ja, ty i Emma. Umieram, chcąc ją poznać.- zapisałam mu mój numer i skierowałam się do domu. Otworzyłam drzwi by zobaczyć Emmę i Rashona przytulonych do siebię, oglądających SpongeBob'a.

-O hej Taylor. Nie zauważyłem kiedy weszłaś. Chcesz dołączyć?- siadłam koło nich i pocałowałam Emmę.

-Hej Emma. Jak twój dzień z Rashonem?

-Dobrze.- powiedziała i odwróciła się do tv.

-Tęskniłaś za mamą?

-Tak.- dlaczego była dla mnie taka oschła? Zazwyczaj była podekscytowana gdy wracałam z pracy. Sięgnęłam po telefon by zobaczyć wiadomość od Lou. Roześmiałam się. Lou zawsze sprawiała, że się śmiałam.

-Nakarmiłeś ją? Przebrałeś? Zrobiłeś wszystko o czym powiedziałam?

-Tak skarbie. Zrobiłem wszystko o co pytasz. Teraz muszę iść. Do zobaczenia.- pocałował mnie w policzek i poszedł do drzwi. Nie czułam się dobrze gdy mnie całował lub dotykał. Widziałam w nim tylko przyjaciela. Nikogo więcej.....

-Pa Emma.

-Pa- nawet na niego nie popatrzyła kiedy to mówiła. Dobra co się dzieje z moją córką?! Wiem kiedy wszystko jest w porządku, a teraz musiało się coś stać.





****************************************************************************

Nowy rozdział pojawi  się jutro. Mam nadziej, że się podoba. Komentujcie co sądzicie i co powinnam poprawić   :)