niedziela, 1 czerwca 2014

Beast- rozdział 2

Sorki dziewuszki za zwłokę ale niestety chyba każdy chodzi do szkoły i wie jak to jest. Trochę poprawek i czasu brak. Ale dont worry . Dzisiaj siadłam i przetłumaczyłam aż 3 ROZDZIAŁY. Woow. Dzisiaj wszystkie dodam. Koniecznie piszcie co sądzicie bo chce wiedzieć ile was jest ok? Zrobicie to dla mła? TnX z góry. Dzisiaj tylko Bestia ale i to dobre. Nie zawracam dupy i  życzę miłego czytania. <3

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu na drewnianej podłodze. Całe ciało mnie bolało. Spróbowałam wstać, ale przykute ręce mi tego nie umożliwiły. Wow…związał mnie… Chciałam krzyczeć, ale nie chciałam by wiedział, że już wstałam. Słyszałam rozmowę toczącą się za drzwiami, nie rozumiałam o czym ale słyszałam że krzyczeli. Drzwi otworzyły się, a światło z zewnątrz oświeciło mą twarz. Mogłabym udawać że śpię ale siedziałam i zauważyliby gdybym się poruszyła. Dwóch chłopców gapiło się na mnie, przed nimi stał ten którego widziałam wcześniej. Jeden miał blond włosy i niebieskie oczy, a drugi brązowe włosy i oczy. Blondyn blado się do mnie uśmiechną i powiedział.

-Nareszcie się obudziła.- wymienili dziwne spojrzenia, po czym jeden wyszeptał coś do ucha blondyna, a ten wyszedł z pomieszczenia. Brunet po prostu stał. Po chwili zapytał.

-Um…jesteś głodna?- więc porwali mnie ale martwią się czy nie jestem głodna? Popatrzyłam na niego jak na idiotę i powiedziałam.

-Nie.- podrapał się po szyi i podszedł do mnie. Chciałam się od niego odsunąć ale ciągle miałam te głupie łańcuchy na rękach. Kucną naprzeciwko mnie i zaczął się we mnie wpatrywać. Okay ten koleś mnie przeraża.

-Oh..co robisz?-spytałam. Uśmiechną się i westchną a potem znów na mnie spojrzał.

-Więc….co robiłaś przed tym jak zobaczyłaś Harrego który zabijał tą dziewczynę?

-To nie twój biznes- warknęłam. Zmarszczył brwi.

-Dlaczego uciekłaś z domu?-skąd wie, że to zrobiłam.

-Skąd wiesz?- zapytałam zmieszana. Uśmiechną się.

-Oh…um zachowujesz się jak większość nastolatek z NY. Teraz nikt nie będzie wiedział gdzie jesteś…

-Czego tak sądzisz?- uśmiechnęłam się głupawo.

-Bo jesteś na drugim końcu świata, od teraz mieszkasz w Anglii.-uśmiechną się złośliwie. Mój uśmiech powoli się pomniejszał. Jak to na drugim końcu świata?! Będę tu przetrzymywana póki nie umrę i nikt mnie nie znajdzie. Wszyscy o mnie zapomną. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, gdy o tym myślałam. Chłopak wstał i wyszedł zamykając drzwi na klucz. Zostawił mnie w tym piekle. Przyciągnęłam kolana do brzucha i zaczęłam wypłakiwać oczy. To mój oficjalny koniec istnienia. …nikt nawet nie zauważy, że zniknęłam….oprócz mojego chłopaka….CHOLERA!! Zapomniałam o nim. Wyciągnęłam rękę i zaskoczona znalazłam swoją torbę. Przeszukałam kieszenie w poszukiwaniu telefonu który po chwili znajdował się w mej dłoni. Jezuu miałam od niego z tysiąc wiadomości. Weszłam w jedną.





,,Skarbie, gdzie jesteś? Prosze odpisz !! Strasznie się o ciebie martwie. Powiedz chociaż że jesteś bezpieczna. xx"

Płakałam odpisując mu.



,,Skarbie! Błagam pomóż mi. Zostałam porwana. Chciałabym powiedzieć ci że jestem bezpieczna ale ci ludzie chyba zamierzają mnie zabić. Chce żebyś wiedział że strasznie cię kocham. <3"

Odpowiedź przyszła po chwili.



,,Co?! Ktoż porwał moją księżniczkę?! Gdzie jesteś skarbie?"

,,Powiedzieli, że jestem w Anglii ale nie jestem pewna czy to prawda. Jedyne co wiem to to że strasznie za tobą tęsknie."

Mój płacz wzmógł się gdy wysyłama tą wiadomość. Chciałam się znaleźć w jego bezpiecznych ramionach. Drzwi otworzyły się a do pomieszczenia w który się znajdowałam wszedł chłopak z kręconymi włosami. Czy to ten Harry?

-Co do cholery robisz?- podszedł do mnie i wyrwał mi telefon z ręki. Zaczął w nim grzebać. Uśmiechnął się do mnie i wszedł w wiadomości. Zachichotał.

-Awww....masz chłopaka. I co on powiedział? Że za tobą tęskni i cię kocha? I że cię znajdzie?- zaczęłam płakać jeszcze mocniej prawie się ksztusząc. Chciałam odzyskać swój telefon.

-Daj mi z nim porozmawiać- błagałam. Uśmiechną się głupawo.

- Słuchaj nie ufam ci... A teraz będę musiał zabić także jego...- moje sercę upadło i roztrzaskało się o podłogę.

-Nieeee. Nie krzywdź go!!!- uśmiechną się.

-Jeśli go nie zabiję, co mi w zamian zaoferujesz?- myśłałam nad odpowiedzią izdałam sobie sprawę, że nie mam nic oprusz siebie samej.

-Mnie.- wyglądał na zaskoczonego. Nie wiedziałam co miałam na myśli oferując siebie ale to było warte mej miłości.

-Tak... wystarczająco fair.- uśmiechną sięi wyszedł z pomieszczenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz